Wydaje się niemożliwe, aby połączyć buddyzm z terrorem, złem, nacjonalizmem, mową nienawiści. A jednak. Jeżeli do tej pory wierzyliśmy, że wszyscy buddyści są orędownikami zasad pokoju i tolerancji wyznaniowej, to po seansie Wielebnego W. ta wiara zostanie poważnie zachwiana. W filmie są makabryczne obrazy przemocy - palące się ciała, lincz, setki śmiertelnych ofiar, tysiące spalonych domów - wszystko to w imię religii, która głosi bezgraniczną miłość do wszystkiego, co żyje w całym wszechświecie. I to nie wina buddyzmu, tylko fanatyka, który poprzez rasistowskie kazania i swoją działalność potrafił z nawet najbardziej pokojowej doktryny religijnej uczynić narzędzie czystego zła, niegodziwości i podłości. Taką siłę ma mowa nienawiści. Dlatego pozostawanie na nią obojętnym jest igraniem z ogniem.